21.03.2017

Wracamy!- poznajmy się





"Nowy początek? Nie? Pożegnanie?

Miał być powrót, co jest? Pożegnanie, tak. Jednak blogowanie, czy zwykłe zabranie się za post na fanpage'u  lub w ogóle wzięcie się za fanpage'a, z którym dopiero na nowo zaczynałam, z resztą tak jak z blogiem, jest trudne. Od jakiegoś czasu, zamiast z uśmiechem, tak jak kiedyś, posty pisze z podkówką na twarzy...
Pisanie nie sprawia mi już tej samej przyjemności, chociaż w głębi duszy czuję swego rodzaju ból zostawiając to wszystko. Spytacie dlaczego akurat ból? Nie mam pojęcia, ale to chyba najlepsze określenie tego co czuje... 
Niestety, tak już w życiu bywa. Coś się kończy, a coś zaczyna. Nasz czas chyba już się kończy... 

A więc nasz czas prowizorycznie dobiega końca, straciłam zapał na robienie tego co kocham. Pisze często posty na siłę, bynajmniej próbuje... Nie potrafię od dłuższego czasu napisać nawet słowa w postach, tytuł posta i po moim em..., no, tak zwanym zapale do pracy. Kończy się pomysł, który mam w głowie. Po prostu znika. Próbowałam już wszystkiego, przelanie myśli o poście i jego treść na papier, a z kartki do posta. Z każdym bliższym "spotkaniem" z komputerem, no dobra, z bloggerem, bańka pomysłu, pęka... [...]"

To fragment poprzedniego posta, pisząc go uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie dam rady odejść, po prostu nie potrafię. A więc bez większych ceregieli przejdźmy do dalszej części posta. Jak przeczytaliście kilka słów wcześniej, wywnioskujecie, że WRACAMY!



Stop, przejdźmy do rzeczy. Druga część posta, ma dotyczyć, Nas. Mnie i Tofika. 
Niektórzy już Nas znają, a niektórzy nie, nie ma co się martwić, za moment coś o sobie opowiem. 




Tak, więc witam Was na blogu "Przepis na kundelka". Długo zastanawiałam się nad utworzeniem bloga i w końcu od nieco ponad 9-ciu miesięcy posiadam swoje miejsce w Internecie. Taki mały skrawek czegoś wielkiego, w którym mogę dzielić się z innymi swoimi przeżyciami, sukcesami, dziwnymi zajściami z Teo itp. 
Jeszcze niedawno nie miałam pojęcia jak zacząć z blogiem, więc zaczęłam od naszej pierwszej recenzji. Tak pierwszym, a w sumie drugim postem na blogu była recenzja. Po prawie 6 miesiącach zdałam sobie sprawę, że źle zaczęłam i postanowiłam to zmienić. 
Wyłączyłam publikację postów i piszę teraz ten post, niby pierwszy, niby nie. Pierwszy, od dawna i pierwszy, przemyślany? Tak, napewno. 
W tym poście pojawiło się trochę wytłumaczeń, trochę poprzedniego posta, który miał się pojawić jako pożegnanie, ale tak się nie stało. (I dobrze). Teraz przejdźmy do poznania się!


Trochę o mnie:
Mam na imię Weronika (ale wolę jak mówią na mnie Wercia). Obecnie uczęszczam do klasy II gimnazjum. Niby zostało półtora roku do końca gimnazjum, ale ja nie jestem jeszcze zdecydowana na jaki kierunek pójdę dalej do szkoły. W przyszłości chciałabym wyjechać za granice i rozwijać tam się (ale nie mam jeszcze pojęcia w jakiej dziedzinie). Praca z psami sprawia mi ogromną radość. W czasie wolnym lubię spędzać czas z Tofikiem. Nie spędzam czasu z przyjaciółmi, bo zwyczajnie ich nie mam ;). To Teo zastępuje mi i go, nie martwię się gdy inni ganiają po boisku, czy robią inne rzeczy, ja mam swój świat, w którym się zamykam. Moją inną pasją, którą spełniam, także w wolnych chwilach, to fotografowanie, uwielbiam uwieczniać na zdjęciach zachody słońca i krajobraz. Fotografowanie zwierząt, jest czymś nad czym jeszcze pracuje. Uczę się. Dobra o mnie to chyba na tyle, jeśli coś jeszcze o sobie będę chciała powiedzieć to więcej znajdziecie, tu. Już niedługo będziecie mogli też znaleźć tam moje zdjęcia.

Trochę o Tofiku:
Tego chochlika już niektórzy znają, ale opowiem jeszcze o nim, a więc: Tofik przyszedł na świat 3 kwietnia 2016 roku, jeszcze wtedy nawet nie wiedziałam o jego istnieniu, a on sobie wraz z rodzeństwem, rósł i rósł. I tak przez dwa miesiące. Pojawił się u mnie zupełnie spontanicznie. Zgoda rodziców, przeszukanie internetu i jedziemy! No i pojechaliśmy, 18 czerwca, 5 papisiów 2 pieski. Tofik i jego brat. Wybór pada na już nie taką małą wielobarwna kulkę- Tofika. Maluch jest już z nami. Wracamy do domu. Trochę popiskuje, tęskni za rodzinką, ale jest spokojny. Pierwsze noce są nie przespane, lecz cieszymy się z podjętej decyzji. Szczeniak rośnie jak na drożdżach, broi, gryzie no i uczy się...
To takie krótkie zapoznanie pierwszych tygodniu u nas jak i z rodziną. Resztę o nim przeczytacie tu.


Do następnego postu!
Wercia i Tofik








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz