Kolejny post. Tym razem post na konkursu u Mango- whippet z pasją. Patrząc na tytuł możecie myśleć innaczej, niż ja miałam na myśli. Pozwólcie, że Wam to wytłumaczę.
W tym poście pojawi się dzień widziany oczami Tofika. Pojawi się tu wszystko, od obudzenia się, aż po zaśnięcie.
Zaczynajmy:
Ten post bierze udział w konkursie organizowanym przez blog whippetzpasja.blogspot.com, w którym sponsorami są: PupiLu, Aptus, Skład Karmy oraz SpeedMania. |
Hej jestem Tofik,
chciałbym wam opowiedzieć mój dzień z trochę innej perspektywy- Mojej. Mój dzień zaczyna się tak:
Słyszę cichy dźwięk budzika i czuję delikatne poruszenie kołdry Werki na jej łóżku. Dziewczyna odkrywa się powoli i patrzy na mnie chwilę zaspanym wzrokiem, jednak nie długo. Zaraz pociera rękoma złożonymi w piastki swoje oczy. Gdy ona to robi ja szybko wstaję z jej nóg i zaczynam ją lizać. Nastolatka chichocze cicho po czym wstaje z łóżka i podchodzi do szfki, z której zwinnym ruchm ściąga swoje ciuchy i zaczyna się ubierać. A co robię ja? Kładę się z powrotem i przygłądam się zmaganią dziewczyny, kilka minut później Nika podchodzi do mnie ubrana, ale nadal z rostrzepanymi włosami. Bierze telefon i sprawdza godzinę- 6:10, "Super! To teraz na spacer" mówi łapiąc smycz i uśmiechem podchodzi do mnie i przypia mi smycz, ochoczo merdam ogonkiem skacząc na nią. Dziewczyna głaszcze mnie i idzie w stronę przedpokoju po kurtkę, podążam za nia. Weronika nakłada na stopy buty a na grzbiet narzuca kurtkę. Odklucza drzwi i wychodzimy. Załatwiam swoje potrzeby, słysząc krótkie "Wracamy Tofik, bo się spóznie na autobus". Mineło jeszcze kilka minut jak byliśmy na podwórku, ale w końcu czas wracać więc biegnę w stronę klatki schodowej, na którą wchodzę, a potem z Werą wracam do mieszkania. Przechodząc przez prób słyszę głosy w pokoju obok, wchodze do środka i kładę się na łóżku mamy Weroniki, Pani Gosi. W tym czasie Nika poszła przyszykować mi jedzenie jak i sobie, słysząc ciche wołanie poszedłem w tamtym kierunku. Widząc pełną miske mojej ulubionej karmy, czuję jak cieknie mi ślinka. Biore się za konsumpcje, po zjedzonym posiłku wracam na swoje legowisko i zasypiam. Po obudzniu się, nie słyszę, ani nie widzę już Weroniki, czy też kogoś z rodzinki. By się nie nudzić idę poszukać mojego krokieta, znajdując gryzak, skacze na niego atakując go. Łapiąc go w zęby idę położyć się na parapet i patrzeć na plac zabaw. Zajadając sie krokiecikiem myślę o tym co może w tym momencie robić moja pani. Jest coś koło południa, tak mi się wydaje. Więc tak na oko zaraz powienien wrócić Pan Zbyszek z pracy. Jak na zawołanie słysze przekręcanie klucza w zamku i ich otwieranie, schodząc z parapetu zaczynam szczekać i biec w kierunku drzwi wejściowych. Skaczę na Pana cieszę sie na jego widok. "Wercia też zaraz wróci" mówi i idzie do kuchni zrobić sobie kawę. Ide za nim. Wchodząc do kuchni podchodze do miski z wodą i zaczynam pić.
Jak myślicie co dalej? Dajcie mi chwilke :).
Po wypiciu wody zacząłem chodzić za tatą Wery, on już wie dlaczego, chciałem na dwór. Prosiłem z jakieś pięć minut, aż w końcu się doczekałem. Bierzę smycz i podpina ją do obroży, podchodzi do drzwi i woła mnie bym podszedł, robię to i czekam na otworzenie drzwi. W końcu to się dzieje a ja z prędkościa światła biegnę w stronę mojego ububionego krzaczka i zaczynam sikać. Słyszę kroki więc odwracam łepek i co widzę? Weronikę i Sebastiana, a co robię? Oczywiście, że podbiegam w ich stronę i obskakuję ją. Pan podaje jej smycz a sam idzie w innym kierunku. Wracamy do domu. Rodzeństwo ściąga ubranie wierzchnie po czym Sebastian idzie do swojego pokoju, zapewne grać na komputerze, a my z Weroniką poszłęm po jej pas biodrowy, który odrazu załóżyłą oraz przypiełą mi smycz z amortyzatorem, który był połączony z pasem. Wziełą jeszcze butelkę wody oraz telefon i chyba smaczki, nie widziałem do końca. Złapałą za smycz i pociągnełą ja delikatnie w stronę drzwi dając mi do zrozumienia, że trening czas zacząć, spojrzałem na nią i zamerdałem ogonkiem. Dziewczyna uśmiechneła się i nacisneła na klamkę a potem otworzyła drzwi, przez które wyszliśmy. Szedłem w dobrze znanym nam kierunku, pola. Dochodząc do wyznaczonego miejsca, wiedząc co robić przyspieszyłem trochę tempa, dziewczyna też to zrobiła. Biegliśmy gdzieś może z godzinkę jak dobiegliśmy na plażę. Pochodziliśmy chwilę po piasku, a wcześniej Wera dała mi się napić. Wracaliśmy spokojniej, byłem szczęsliwy. Widziałem jak Weronika się uśmiecha i cieszyłem się, że ona też jest radosna. Przy bloku byliśmy pózno, ale Wera mówiła, że nie ma się czym martwić bo dziś piątek i jutro nie idą do szkoły. Ucieszyło mnie to, bo to znaczy, że cały jutrzejszy dzień spędzę z Nią. Zanim poszłem spać wypiłem cała miskę wody i zjadłem jeszcze kolacje. Nastolatka poszła się kąpać a ja położyłem się na jej łóżku i czekałem, po jej przyjściu ułożyłem się wygodnie i zasnąłem.
Tak właśnie mijają moje dni, nie wszystkie ale nie zawsze wszystko musi byc takie same :)
Świetny post ;)
OdpowiedzUsuńhttp://blognamiarepsa.blogspot.com/
Dziękuję ❤
Usuń